Wiele osób twierdzi, że osoby które się tną są chore psychicznie. Ja tak nie uważam. Nie jest to zbyt mądry sposób na problemy ale zawsze. Dla mnie rany i blizny opowiadają pewne historie. Każda z nich mówi co innego jednak nikt nie spyta o czym mówią. Każdego interesuje tylko fakt samego cięcia. Ja zrobiłam to raz, głupi i nie przemyślane raz. Chciałam zapomnieć, ale wbicie żyletki w miękką skórę sprawiło, że sama się tego pozbawiłam. Za każdym razem kiedy spojrzę na swoją nogę ją widzę. Widzę siebie tamtego dnia, zapłakaną, bezradną, nie potrafiącą znaleść innego sposobu na ukojenie. Lekkie szypanie i patrzenie na powoli wypływającą krew wraz z którą wypływają zmartwienia i głupie działania. Byłam wtedy głupią, zranioną przez świat małolatą samotną wśród wielu otaczających ją ludzi. Wtedy zrobiłam to poraz pierwszy i ostatni. W chwili gdy zacisnęłam ręcznik w celu zatamowania małego strumyka krwi zamknęłam oczy i zobaczyłam w nich swojego dziadka czyli wielki autorytet, który zmarł już wiele lat temu. Wtedy zrozumiałam NIGDY WIĘCEJ. Ta sytuacja jednak nauczyła mnie rozumieć innych. Z biegiem czasu poznałam kilka osób robiących to dość często. Teraz łatwiej jest mi ich zrozumieć. Jednak ja już do tego nie wróce. Ludzie to przysłowiowe świnie, które lubią patrzeć na płacz innych i nie warto się przejmować ich opinią
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz